Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 049.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

sie — wołali ludzie Dobkowi, rozpędzając gromady.
Dnieć już zaczynało. — Lud odepchnięty, rozbity stał jak odrętwiały patrząc co się działo; jęki i płacz rozlegały się w podwórcach i po izbach, kobiety strwożone uchodziły..
Gromada ludzi Dobkowych widząc się otoczoną tłumami, co prędzéj na koń siadła, trzech jeńców związanych biorąc w pośrodek siebie. Sam Marszałek stanął na przedzie, chorągiew pańską rozkazując nieść przed sobą i coraz obwoływać, że się to działo z rozkazu pana. Obawiając się utracić już pochwyconych, nie opatrzny Dobek, zapomniał o niewiastach, które téż chciał zabrać, zapóźno przypomniał je, gdy już się wracać nie było można. Brzask dnia oświecał widowisko dziwne, niepojęte, które ludziom nawykłym widzieć potęgę Petrkową, zdało się jakimś cudem strasznym.
Tego co wczoraj tu panował wiedziono pieszo, skrępowanego jak niewolnika, jak zbrodniarza, popychając końmi, pędząc do pochodu włóczniami.
We dworze płakała ręce łamiąc i od zmysłów odchodząc Petrkowa, u któréj nóg, obejmując je, córka leżała. Daléj, cała gromada, z klasztoru wybiegłe mnichy stali patrząc potrwożeni, niewiedząc czy pogaństwo na gród napadło, czy zbójców jakich kupa. W niektórych mieszczanach krew kipiała aby się rzucić i odbić niewinną ofia-