Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 050.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

, ale chorągiew książęca osłaniała siepaczy i Dobek upojony zwycięztwem, rozgorączkowany, wlokąc za sobą jeńców pędził na zamek.
Ze trzech brańców najspokojniejszy był stary Petrek. — Słowo jedno z ust mu się nie wyrwało, z głową spuszczoną szedł nie patrząc, milczący, niekiedy tylko ruchem ręki synowi, który się od płaczu zachodził, nakazując milczenie. — Starosta Rogier, któremu knebel z ust wyjęto, blady wlókł się jak upojony wściekłością i gniewem. Widać w nim było zduszoną ale nie złamaną siłę. Patrzał z pod brwi nawisłych na otaczający lud, jakby mu wyrzucał podłość jego, że stał nie ruszając się w obronie dobroczyńcy.
Jedno jakieś słowo może byłoby te tłumy podniosło, lecz rzec go nie śmiał nikt. — Petrek sam szedł jak winowajca skruszony, poddający się losowi swemu. W duszy jego powracające teraz wspomnienie przeszłości, przywodziło mu ową chwilę na pamięć, gdy tak samo Wołodara na łowach w zasadzce pochwyconego, wiódł Krzywoustemu. I mówił sobie[1] — Miarą taką mierzą mi, jaką ja mierzyłem. Stań się wola Twoja!
To go w sumieniu zabijało i odbierało mu siłę. Zdało mu się, że spóźniona Opatrzności ręka na tym świecie chciała mu karę dać ponieść, aby ją zdjąć z niego na innym. Poddawał się jéj w pokorze.
Dobek rozgorączkowany, coraz to się ku nie-

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; brak kropki lub następny wyraz (Miarą) winien być małą literą.