Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 055.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wracający do domu. Jeżdżąc tu często z przewodem i znając ludzi Petrkowych, stanął u wrót, przed któremi dawny odźwierny leżał pobity na ziemi i jęczał.
Tychon, co tak na swój los narzekał, pierwszy raz ujrzał że i możnym nie lepiéj się od niego działo.
— Saku! zawołał do odźwiernego — na miłe Bogi, co się tu u was stało? Toć nie wojna?
Sak jęczał trąc potłuczone boki.
— Książęca ręka nas dotknęła — począł płaczliwie. — Nie pytajcie lepiéj! Wczoraj nasz Petrek z książęty na równi chodził, dziś ze złodziejami. — Powlekli związanego do ciemnicy, jego i Starostę i syna...
I począł zawodzić odźwierny.
— A cóż uczynił? spytał Tychon.
Sak podniósł głowę — — któż to wie? Skarby miał — złupić je chciano... Możny był — zazdrościli mu... Bóg tak dał!!
Tychon nie pytał już więcéj. —
— Zaprawdę, rzekł popędzając konie daléj — niewiadomo czy nie lepiéj kmieciem być i podwody a poradlne dawać, a z pogonią służyć??
Tak samo może myśleli mieszczanie, których gromady przez cały dzień stały u spustoszonego dworu, patrząc i zdumiewając się téj doli. Niekiedy jęk cichy wyrywał się im z piersi i ocierali oczy. Petrek miał może nieprzyjaciół i zazdro-