Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 090.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

czasem, zaszeleściało stworzenie jakieś, które dziurą z pod ziemi się dobyło i gdzieś znikło — panowała znów cisza grobowa, ciemności mogilne.
Przez pół okienka nad ziemią, zawiewał wiatr, ciekła woda, wchodziły smrody i stęchlizny, ale światło dnia zaledwie zduszone się wkradało. Drugie takie same okienko, niegdyś wychodzące na podwórze, gdy późniéj obok loch przymurowano, pozostało ciemne i patrzyło w jakieś milczące więzienie. Ale nie była to izba podziemna, w któréj Roger ze Światosławem siedzieli (głosy by ich dosłyszał przynajmniéj Petrek) tylko ciemnica jakaś na pół wodą zalana gdzie gnili winowajcy na śmierć już skazani.
Tam téż panowało milczenie grobów, ale czasami, rzadko dobywał się z głębin jakby ryk dzikiego zwierzęcia i jakby jęk ludzkiéj mowy zdziczałéj, gdy człek oszalały sam się z sobą kłóci i żre z rozpaczy.
Po tym ryku czasem słychać było jakby drzwi otwieranie i ciężkie razy zadawane kołem, po których krzyk się odzywał wściekły, oddech jakiś konającego i — milczenie.
Petrek głosu nie wydawał z początku, aż trzeciego dnia, gdy wzburzoną duszę ukołysała modlitwa, i stała się spokojną jak morze czasu pogody, począł głośno odmawiać modły swe codzienne i pieśni nucić pobożne.
Umiał psalmów kilka, które często słyszał po-