Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 093.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nie krzyczeć, nie ryczeć. — Dzieci moje! dzieci moje!
I ręce wysilone odpadły od kraty a Jarmucha po murze tłukąc się stoczył na ziemię, jęknął i już go ani widział ni słyszał Petrek dnia tego.
Nazajutrz o téj godzinie, gdy modlitwy swe zwykł był odśpiewywać, znowu drapanie się na mur przeszkodziło mu, zasapany Jarmucha dostał się do okna, ale teraz trzymał już lepiéj, bo kamienie powybijał, aby się za nie mógł uchwycić nogami.
Zawołał — kneź! znowu i głową trząść zaczął, jedną ręką trzymając się za kratę, drugą pokazując na gardło.
Petrek tym razem nie przerywał sobie modlitwy, aż póki jéj nie dokończył. Jarmucha słuchał jéj, czekał, ciekawemi oczyma śledząc każdy ruch Palatyna. Twarz jego zmieniona przyoblekała się jakby litości jakiéjś wyrazem.
Zaczęła się potém rozmowa z tym dzikim człekiem, który prawie mówić nie umiał.
Zapytał go Petrek za co zabił brata, lecz gdy to rzekł i spojrzał nań, zobaczył go tak strasznie przeobrażonym, iż w sercu swém pożałował że mu zbrodnię jego przypomniał.
Jarmucha zbladł, zaczął się trząść oczy mu zagorzały, usta się okryły pianą. Nie powiedział nic więcéjł[1] prócz. —
— Brat! Jam go chował, karmił, odziewał —

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – więcéj.