Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 101.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

W czasie tych przyborów, gdy brudnemi rękami, Jarmucha dotykał już skroni Petrka, Dobek się tyłem odwrócił. — Patrzéć nie chciał. Oprawcy, choć widzieli co się działo, wnet zrozumieli litość kata i przez miłość dla Palatyna — milczeli. Oczyma porozumieli się wszyscy, nikt nie chciał się krwawemu widowisku przyglądać. Jarmucha obejrzawszy się bojaźliwie, ciął nożem w powieki, raz i drugi, zakrwawił skroń jedną i drugą, szybko, z gorączkowym pośpiechem oczy pomazał krwią. — Nogami niby dusił na ziemi wyrzucone źrenice. Potém usta otworzył Petrkowi i w język ciął tak że krew oblałała[1] wargi.
Za każdém cięciem nogami tarł po kamieniach i piasku, i śmiał się z radością dziką. — He! he! —
Petrek nie jęknął nawet.
Gdy Dobek, wyczekawszy dobrą chwilę, odwrócił się.[2] Zdało mu się że wszystko zostało spełnione.
— Puścić ich — niech idą — o żebranym chlebie. — Niemasz tu już ani piędzi ziemi, Palatynie! Sakwy mu dajcie, kij, wyszczuć go za wrota! Syn ślepemu potrzebny, niech prowadzi!
Won ich za wrota! Won!
Ledwie z pośpiechem gorączkowym słów tych domówiwszy, Dobek zawrócił się biegnąc do ks. Agnieszki, aby jéj doniósł że wyrok spełniono.
Księżna w sieniach stała niecierpliwie czekając nań.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – oblała.
  2. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; zamiast kropki winien być przecinek i następny wyraz (Zdało) małą literą.