Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 108.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

na Petrka natrafić mogli i do ucieczki mu dopomódz.
Bystre oko Dobka teraz już dostrzedz mogło na jak słabych podstawach spoczywała tu władza książęcia, księżnéj i jego. Ziemianie ukrywali się po kątach, gwałtem powołani przychodzili zimni i niechętni, wymawiając się i zwłócząc gdy ich do czego użyć przychodziło. Mieszczanie rozbiegali się i ukrywali, posłuszeństwa nie było i mały orszak książęcy sam musiał starczéć na wszystko, ciągle się rozbijając o ludzi milczących i opornych. —
Przez cały ten dzień słała co chwila księżna Agnieszka po wieści, czy gdzie wypuszczonego nieopatrznie Petrka nie pochwycono. —
Nakoniec gniewać się srodze zaczęła i wyrzuty czynić Dobkowi, a ten téż rozjątrzony wymawiał księżnie że ona wyroku na gardło wyrobić nie umiała. Zamek rozlegał się hałasami i wrzawą, ludzie biegali jak pomięszani.
Domyślano się wprawdzie że Petrek na dwór Biskupi lub do Opactwa swojego mógł się schronić, ale na jedno i drugie, w niepewności czy się tam znajdzie, porywać się nie śmiano. Prawo schronienia winowajcom nawet jawnym, dawał ołtarz i miejsca poświęcone, targnąć się na nie nikt nie śmiał.
Dobek więc, po namyśle, na Opactwo posłał od księżnéj, aby sam Opat stawił się do niéj.