Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 133.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ścią sprawę kościoła naraził. Nawzajem dobrego serca ks. Janik goił rany, które zbytnia surowość i ostrość ks. Roberta zadawała. — Kochali się i byli sobie potrzebni.
Ciężko było dnia jednego ks. Janikowi bez tego pomocnika się obejść, bo czy prawo tłumaczyć, czy duchowieństwo powaśnione godzić, czy wiernych karcić przychodziło, ks. Janik sercem to czynił, a głowy szukał u ks. Roberta.
Odpuścić go od siebie źle było Biskupowi, ale tu szło o życie drogiego na ową chwilę człowieka, który, gdy Petrka nie stało, sam był jeden jeszcze, co mógł coś z ziemianami począć i nad niemi miał przewagę. Potrzeba go było ratować. —
Ks. Robert jechać był gotowym, a Szabronia obdarowanego wyprawiono przodem z tém, że Roger w ślad za nim podąży.
Po mszy świętéj, którą ks. Janik sam na tę intencyę odprawił, ruszyli podróżni do Krakowa. Na wyjezdném jeszcze musiał Starosta dać Biskupowi słowo, że bez ks. Roberta nic nie uczyni i posłuszny mu będzie. Dopiero go puścił Biskup.
Gdy się już do stolicy zbliżali, nakazał Archidyakon Staroście, aby twarz kapturem i chustami osłonił tak, aby poznanym być nie mógł. A że na posłuszeństwo słowo dał, choć z wielkim wstrętem uczynić to musiał. Do miasta go téż nie wwiózł ks. Robert, ale do znanéj gospody na przed-