Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 146.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Na co to Bóg stworzył tak wątłém, aby ludzie bezbronną istotę, nogami zgnietli?
Petrkowa zaledwie na gospodynię spojrzała, biorąc ją za sługę może, nie spytała o nic, nie dowiadywała się o nikogo, nie żądała ni witać ni widzieć, zapragnęła tylko wszelkich wygód do jakich była nawykła, a których tu znaleźć nie było podobna.
Płacz więc nowy był i narzekanie.
Do wieczora spoczywał ksiądz Marcin na grodzie, choć mu, po długiéj niebytności pilno było do Miechowa. Został dłużéj nieco aby biednym niewiastom zapewnić tu życie znośne i udobruchać nachmurzoną Jaksowę.
Litowała się ona nad wygnanką, ale zarazem zżymała i gniewała na nią że tak dziecinnie słabą była i zrozpaczoną. Więcéj spółczucia budziło w niéj śliczne dziewczę, o które uparcie dowiedzieć się chciała, czyjem było?
Ks. Marcin wolał odkrycie zostawić późniejszemu czasowi, i nie powiedział nic.
— Kto one są, to się tam późniéj od nich dowiecie — rzekł. — Ja tam coś słyszałem, nie dosłuchałem, ot — nie wiem. Dla mnie kto nieszczęśliwy, pomocy potrzebujący, o nazwisko się go nie pytam. Czyńcie i wy tak, miłościwa pani, na co wam ta ciekawość?
— To nie pusta ciekawość — odparła stara potrząsając głową. — Jam matka, mój ojcze, —