Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 148.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

tém ni owém. — Została niespokojną i jak na straży.
Życie na starym gródku zaraz się dla tych gości całkiem zmienić musiało. Co dawniéj szło porządnie wedle koguciego piania i słońca, niczém nigdy niezmącone, teraz rwało się, wlokło, spóźniało, łatało niewiedzieć po jakiemu. Petrkowéj często trzeba było jadła gdy wszyscy spali, a snu gdy największa wrzawa była na grodzie.
Zresztą zamknięte siedziały same z sobą, matka i córka, bo Jaksowa służbę im posyłając, sama nie miała ochoty zbliżać się do nich. — Petrkowa, którą raz tylko widziała, jakiś wstręt w niéj budziła. Wzdragała się do niéj iść, potém ciekawość niewieścia ją brała, i pociąg czuła do pięknego dziewczęcia. Chętnieby ją nieraz wezwała do siebie — wstydziła się i obawiała.
Ile razy ją spotkała, pomyślała o niéj, zaraz jéj syn na pamięć przychodził — nuż zobaczy? nuż rozgorzeje?
Zdarzyło się któregoś dnia że Błogosławie, do jéj sukienek zszarzanych i podartych igły i nici było potrzeba. A że służby na ten czas przy nich nie było, wyszło dziewczę same szukać staréj pani, choć z trwogą wielką, bo pomarszczona twarz była jéj straszną. Jaksowa w swojéj świetlicy siedziała nad robotnicami, gdy bojaźliwe dziewczę ukazało się na progu z rumieńcem na twarzyczce. Stara uśmiechnęła mu się, wabiąc je