Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 151.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

sława, ale Jaksowa sama ich nie będąc pewną, nie chciała próżną karmić nadzieją. —
Gdy po téj rozmowie wyszło dziewczę, stara przed ogniskiem stanęła jak słup zadumana, z usty zaciętemi i pytać się zdawała losu jak zrządził i dla czego jéj rzucił w dom tę właśnie, któréj dla syna nie chciała? Miałoż to być przeznaczeniem?
Wprawdzie teraz gdy Petrek być przestał onym wielmożą i panem, nie tyle się go już lękała Jaksowa, ani doń wstręt miała tak wielki, boć za grzech odpokutował, a jednak zawsze dla syna pragnęła innéj, czegoś co sama oznaczyć nie umiała, nie téj dziewczyny z mgły i promieni utkanéj, wątłéj i słabéj...
Troskała się już wielce, a nuż Jaksa przybędzie? gdy ją zobaczy? gdy się miłość rozbudzi, co uczyni z nim? będzieli miała siłę się oprzéć?
Gdy się to działo, Jaksa tymczasem wiódł Petrka do bezpiecznego schronienia. W drodze wierny ten towarzysz niedoli dla ojca i syna stał się jakby dzieckiem i bratem. — Los ich zrównał, Jaksa teraz był dla nich dobroczyńcą i podporą. Przedzierając się przez puszcze, w obawie aby ich gdzie nie poznano i nie pochwycono, błąkali się długo, omijając gościńce wielkie i nierychło w Płocku stanęli. — Tu Jaksa mógł go już zdać książętom młodym w opiekę, bezpiecznym będąc o niego. Ale wnet niepokój go ogarnął