Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 154.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

skupa nie znalazł i Opata nie było, a inni lub nie wiedzieli, albo mu o schronieniu Petrkowéj mówić się nie ważyli. Czekać nie chciał, a spuszczając się na własną przebiegłość, gdy pochwycił ślad którędy Petrkowę wieziono, ruszył przepytując, dowiadując się, idąc szlakami jakie mu ludzie wskazywali. Zadziwiony był w ostatku mocno, gdy go przepytywanie to wprost na jego własny Komorow wywiodło. Nie wierzył jednak jeszcze żeby się to w istocie stać mogło czego najmocniéj pragnął. Na mil kilka od zamku rodzinnego ślady niewiast znikły zupełnie. Jaksa zniechęcony i znużony, widząc się już tak blizko matki, nie mógł się wstrzymać aby nie dojechać do niéj. Potrzeba téż była wielka i gród ubezpieczyć w te czasy niespokojne i ludzi swych pościągać, aby z niemi potém w pomoc iść młodym książętom.
Na grodzie stara matka, choć wzdychała za nim, nie śmiała się syna spodziewać, gdy jednego wieczora u wrót Jaksa zatrąbił po swojemu, i po głosie natychmiast go wszyscy poznali. Rzuciło się co żyło naprzeciw niemu, a najpierwsza matka, zapomniawszy o wszystkiém byle go coprędzéj uścisnąć.
Mrok już padał, Jaksa znużony był, zdziwił się gdy matka, zamiast go wprowadzić do świetlicy, którą on dawniéj zajmował, powiodła go do siebie. Chciał do zwykłego kąta swojego za-