Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 159.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

tki Jaksowéj, i — zamilkła zaraz zdziwiona a prawie przelękła.
W owych czasach obyczaje były inne — lękała się o córkę, aby ją siłą jéj nie wzięto. Złagodniała więc dla Jaksy.
Po długich pytaniach, na które Marek odpowiadał, coraz nowemi szczegółami, puszczono go nareszcie do matki. Wyszedł smutny i znękany, i widokiem Błogosławy tak przejęty, że sobie rzekł — iż gdy mu ją sam Bóg dał i do grodu przyprowadził, nie odda jéj już nigdy i nikomu, choćby za nią i wojnę toczyć przyszło.
Z tą myślą w duszy do izby powrócił, i myśl tę pewnie Petrkowa odgadła, gdy się strwożyła, dowiadując gdzie się znajduje.
Jaksowa chodziła chmurna jak noc, krzątając się niby koło wieczerzy. Gdy wszedł nie odezwała się do syna — usiadła na ławie naprzeciw niego, sparła na łokciu i patrzała w twarz swojego dziecięcia.
— Hej! odezwała się długo przemilczawszy, myślałam że ci się zatęskniło do staréj matki, a tyś gnał na złamanie karku, nie do mnie do tych kukieł białych! Nie kłam przede mną, wiedziałeś że one tu są, nie dla mnieś tu jechał a do nich!!
Jaksa poczuł się mężem i odrzekł śmiało.
— Usta się moje nigdy łżą nie zmazały — nigdy! nigdy! Szukałem Petrkowéj, nie taję, alem