Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 162.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

čto darmo, wojakowi za piecem siedzieć srom, — kisnąć tu z babami niezdrowo. Jedź — wypędziłabym cię sama. Nie czas się tu miłować kiedy drudzy giną.
Tegoż dnia po włościach Jaksy do Miechowa i za Miechów biegli dziesiętnicy i sotnicy na wojnę wywołując lud zdatny i pędząc do Komorowa. Kupami przychodzili z siół młodsi zbrojni, ale jak to czasu takiéj wojny być musiało, licho i po domowemu, w siekiery i oszczepy. Z leśnych osad mieli niektórzy łuki, niektórzy tarcze lipowe, kaftany skórzane, reszta kożuchy proste, pałki nasiekiwane. Więc co było na zamku broni z dawnych czasów, zaczęto lepszym rozdawać, stanowiąc starszyznę, dziesiętników i obozowe straże. Stara Jaksowa sama szła patrzeć i gromadom piwo wytaczać kazała. Rada teraz była z syna i dumna nim.
Dopiero gdy sami się z sobą znaleźli wieczorem, a opowiedział jéj Jaksa, bez przechwałek ale szczerze, jak się mężnie księciu stawił aby Petrka ratować, jak się ważył wszędzie, życia nieszczędząc gdzie powinność kazała; całować go poczęła w głowę, ściskać i twarz jéj chmurna rozjaśniła się radością.
— Idź tak dalej! zawołała — ojciec twój takim był — tobie innym się nie godzi być.
Ostatniego dnia, gdy już z zebranemi ludźmi ciągnąć przychodziło, nadjechał ks. Marcin. —