Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 169.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

zmienił w błoto. Suknie miał poszarpane, a wpatrzywszy się dostrzedz było można na odzieży jego ślady strzał i cięć, jakby z niedawnéj walki wyniesionych.
Młoda twarz acz zmęczona, ożywiona była jakąś radością promienistą, w głosie jego brzmiała wewnętrzna pociecha.
Wszedł na próg, okiem rzucił w głąb na ludzi, a tuż mu się i Ojciec Maur nawinął. Ten się z ciekawością prawie natrętną zbliżył do niego.
Podróżny go witał a mnich przypatrując mu się wołał.
— Ale na Boga wielkiego — ja was znam! Gdzieżeśmy się to widzieli? bo, nie pamiętam!
— I ja nie wiem! odparł podróżny — może we Wrocławiu za innych czasów, gdy tam nasz Palatyn Petrek tak jak panował. — Wszak pewnie od Świętego Wincentego jesteście, ojcze?
— Pewnie! Zkądżebym był? To zgadnąć łatwo! Jeśliśmy się gdzie widzieli na tym świecie, to nie gdzieindziéj tylko około Opactwa, koło którego my jak pszczoły koło ula brzęczemy.
W tém uderzył się Ojciec Maur w czoło.
— Ale! czekajcież! Nie pamiętacie? Tu w téj gospodzie, zjechaliśmy się ze starym Zaprzańcem jednego wieczora! Nie wy to byliście?
— Jam był — przypominam sobie, odezwał się podróżny.