Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 176.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Mieszka? i ten dobry. Żaden poradlnego nie daruje. Co innego gdyby żadnego nie stało!! Hej! hej!
Potakiwało mu wielu, bo im się najrozumniejszym wydawał. — Ojciec Maur słuchał usiłując zrozumieć i niecierpliwiąc że nie wszystko pojmował.
Tymczasem deszcz nie ustawał jeszcze.
— Nie wiecie tam, ojcze, zapytał młody podróżny, co słychać o pani Petrkowéj?
— Tylko tyle że gdzieś bezpieczna siedzi w mysiéj jamie — rzekł ksiądz. Nasz Opat, który wielkim jéj przyjacielem jest, spokojny o nią, pewnie jéj dobrze być musi. A wy, o Petrku nie wiecie?
— Owszem, z książęty jest razem, a, choć mu oczy wydarto, widzi, choć język urzezano, mówi!
Ojciec Maur ręce złożył.
— Cud Matki Boskiéj! zawołał. — Cud prawy! A nie dla czego innego Bóg nad nim miłosierdzie miał, tylko że naszego Ojca Benedykta reguły klasztorów tyle fundował... Za to mu płaci niebo. Ale jestże tak istotnie? Mówcie? Widzieliście go sami?
— Jako was widzę, ojcze mój — rzekł podróżny. Wypłynęło oko jedno, drugie cudem ocalało, język ucięty służy mu, mówi nim. —
O. Maur stał w zachwyceniu.
— Relikwie miał przy sobie tak szacowne,