Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 184.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— A pocóżeś tu głowę przyniósł? zawołał.
— Musiałem! odparł Jaksa, was ztąd wyciągnąć mi kazano.
— A jaż tam po co? odezwał się ręce składając ks. Janik. Mało ich tam jest i nie wiedzą sami co czynić? jeszczem ja im potrzebny, który od nich nie więcéj wiem!
— Jako ono jest to jest, odezwał się Jaksa, ks. Pasterz Gnieźnieński pilno was do siebie do Poznania powołuje. Z tem jadę.
— A ja mu tam do czego?
— Biskupów potrzeba jak najwięcéj, odezwał się Jaksa, aby ich powaga siły nasze poparła. Sam ks. Arcybiskup wybiera się do obozu. —
Biskup podniósł oczy do góry. —
— Daj Bóg abyśmy mu cokolwiek pomogli — westchnął. Wojna to z ludźmi co ani Boga ani sług jego nie szanują. Myśleliśmy gdy się nam poszczęściło pod Pilicą, że temu już będzie koniec. Niezbożni dwakroć większe siły zebrali i poszli brać grody, i pobrali jedne po drugich. — A nas szczupła gromadka!
— Nas dużo, ojcze kochany, począł Jaksa ręce jego całując. Wszystko się tak składa że gdzie oni tryumfu się spodziewali, tam zgubę znaleść muszą. Odbiegną Władysława wszyscy, gdy ujrzą że Bóg go opuścił, gdy Arcybiskup klątwę nań rzuci uroczystą.
— Gdzie? jak? kiedy! spytał ks. Janik.