Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 189.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

bodaj oręża, którego mu, zwykłego czasu nosić nie było wolno.
Sprawy Biskupstwa zostawały przy Archidyakonie Robercie, reszta psów i sokołów na opiece pana brata, któremu opasłość z miejsca się ruszać nie dozwalała. Co miał żwawszego ludu ks. Janik, wszystkim nazajutrz hasło dano, aby z końmi gotowi byli do pochodu. Wszyscy téż długo między parkanami zamknięci, rozkazowi byli radzi. —
Na zaraniu odprawiło się nabożeństwo, konie pod kościołem już prychały gotowe, czeladź mnoga kręciła się około progu. Dzień był piękny i świeży po deszczu wczorajszym.
Jaksa wdziawszy dworską barwę, wmieszał się do biskupiego orszaku. Wyjeżdżającego Biskupa, żegnał Opat z Benedyktynami, przeprowadzał Starosta Roger, który na Szlązku pozostać musiał, aby tę ziemię dla młodych książąt zachować.
Jechali tak do wrót miasta, u których straż stała jak wczora. Przed Biskupem pokłonili się pokornie, ale jeden z nich podniósłszy nieco głowę, Jaksę zobaczył i poznał. Potrącili się łokciami.
— Ten sam jest! szepnęli — Biskupi sługa!
Letnia podróż na dziarskim koniu, komuby nie była do smaku? Biskupowi téż czoło się zaraz wyjaśniało, gdy powietrzem wolném odetchnął i okiem sięgnął ku sinym lasom. Chwalił Boga w cudownych dziełach jego, w krasie letniego