Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 195.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

[i] ówdzie stały kadzie i beczki, a gromady leżały przy nich. Górą po nad tém nosiły się kruki i gałki, jakby już sobie ludzi na żer znaczyły, i na ich trupy zmawiały.
Namiot pański zdala poznać było można, bo był ogromny płatami szkarłatu okryty, a pobudowany tak, aby książęcia, jego dwór, kuchnie i czeladź mnogą pomieścił.
W pośrodku namiotu wrota na przestrzał stały otworem, tak by mógł wóz zajechać w pośrodek, i stać pod płócienną od słoty osłoną. W prawo poprzedzielane ściankami i opłotki, były izby pańskie, księżnéj, starszyzny kilku. U wnijścia straże chodziły, psy się wylegiwały na słońcu. — Było przed południem, wojsko wszystkie odpoczywało — nie miano się czego spieszyć, gród był w ręku. Osaczali go do koła, nie siłą to głodem wziąć mogli, lada chwilę strwożony musiał się poddać. Czy dziś wieczór czy jutro rano szturm doń przypuścić, wszystko już było jedno, nie mógł mieć znikąd ratunku.
Książę Władysław siedział na pniu pokrytym suknem, a dumał sobie roztargniony. Księżna się na siedzeniu miękkiém naprzeciw niego rozpościerała. Patrzali na się, Agnieszka tryumfowała — błogo jéj było.
— A cóż? mruczała spoglądając na męża z wyrzutem jakimś i pogardą — a cóż? nie stałoż się jakom mówiła? Tyś się chciał układać po Pilicy,