Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 197.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Przede mnie ich prowadzić — odezwał się Władysław. — Tu.
— Nie potrzeba słuchać żadnych posłów — przerwała Agnieszka. — Niech książęta przyjdą sami, i co przedniejsi z niemi, topór się rozmówi, i koniec będzie!
Na wykrzyknik ten Dobek nawet nie rzekł nic, i kończył swoje.
— Mówią, że u nich już wody nie ma, studnie powypijali, reszta wyschła, pragnienie panuje straszne, lud mrze.
Zaśmiał się Dobek.
— Poddadzą się, nie dziś to jutro — dokończył z obojętnością Władysław.
— Nie ma wątpliwości — dodał Niemiec. — Byle nie pozakopywali wprzódy skarbów swych, które książęta zewsząd tam pościągali, łup będzie ogromny.
Cudzym ludziom do grodu nie trzeba się dać ani zbliżyć.
Książę Władysław głową to potwierdził, wstał i wyszedł się znowu cieszyć widokiem milczącego grodu, który, jak skała ruchomem morzem głów ludzkich stał otoczony.
W istocie na zamku w téj chwili ruch większy widać było, bieganie za murami, zbrojnych więcéj u wałów. Tu i owdzie stożkowaty szyszak błyszczący wytknął się do góry i zniknął.