Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 2 214.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ława ludu i gniotła a rozpraszała Władysławowych, którzy w bezładzie uciekali tarcze rzucając, broń gubiąc, padając pod konie, i waląc się jedni na drugich.
Gdy kniaź Wsewołod, cofając się już od grodu, odepchnięty od niego z innemi, dobił się do tego miejsca, kędy przed chwilą stał namiot książęcy, znalazł tu tylko poobalane koły, kupy słomy i siana, ogniska wygasające i powywracane ławy, które naprędce sklecono. Księcia i księżnéj śladu już nie było, a na pytanie kędy uszli, wskazano mu drożynę, którą uciekający ludzie biegli ku lasom.
Z wieży kościoła Ś. Mikołaja, jak na modlitwę uroczystą we święto odzywał się dzwon, w którego głosie wczorajsza klątwa arcybiskupa jeszcze się odzywać zdawała.
Walka trwała ciągle, jeżeli nią mordowanie bezbronnych prawie nazwać było można. Władysławowi ludzie uchodzili i tylko naciśnięci przez rycerzy książęcych rozpaczliwie się bronili.
Z przeciwnéj strony zajadłość była straszliwa.
Z dwóch boków pochwycono wojsko księcia Władysława, choć liczniejsze, na miazgę starte zostało. Ludzie się nie spodziewali napadu, a opiłych postrach gnał bezumny. Kupami leżały trupy, konie jak oszalałe rżąc i wierzgając miotały się na pobojowisku. Z zamku wybiegła garść wybranych, która bój rozpoczęła, coraz teraz rosła,