Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Hrabina Kosel tom 1 029.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

pani Hoym miała pozwolenie na krótko przybyć się rozerwać w stolicy, która naówczas śmiertelnie nudną była.
To kilkoletnie zamknięcie napoiło ją dumą, żółcią, goryczą, smutnemi myślami, pogardą dla świata i ascetyzmem dziwacznym. Wystawiała sobie życie swe jako skończone, zamknięte... jako wyczekiwanie równie samotnego zgonu, a była jak anioł piękną i nie miała jeszcze skończonych lat dwudziestu czterech i ci co ją zdala widzieli, nie daliby jéj z twarzy dziecinnéj niemal, ani ośmnastu, tak dziwnie wyglądała młodo.
Panią Vitzthum, która w gorętszém życiu postradała świeżość i część młodego wdzięku, ta nieśmiertelna dziewiczość bratowéj gniewała. Gniewały ją i inne jeszcze w niéj przymioty: szlachetna duma cnoty, oburzenie na zepsucie, pogarda, intrygi i kłamstwa, królewski majestat z jakim z góry swéj potęgi spoglądała na ruchliwą, śmiejącą się, pełną fałszu bratowę. Gdyby nie była bratową, możeby jéj nawet życzyła upadku i upokorzenia. Hoymowa nie lubiła jéj wzajemnie, wstręt ku niéj czując instynktowy. Dla męża okazywała teraz niemal chłodną pogardę... przez samą panią Vitzthum, pocichu szepczącą nieraz tajemne skandaliki, wiedziała Anna Hoym, że mąż nie był jéj wiernym. Mogła go łatwo jedném czulszém wejrzeniem u stóp swych położyć, znała swą potęgę, była jéj pewną: nie chciała. Wydał się jéj już zbyt nikczemną istotą, aby się o niego starać było warto. Przyjmowała go zimno, odprawiała obojętnie; Hoym się burzył, ale z żoną gdy przyszło do otwartéj kłótni czuł się tak słabym, że zwycięztwa szukał w ucieczce.
Tak płynęły smutne a długie dnie w Laubegast... Nieraz Annie przychodziły myśli słomianą wdową powrócić nazad do Holsztynu, do Brockdorf, do rodziny. Lecz rodzina nie była jéj bardzo przychylną, ojca i matki nie miała od dawna, a księżna Brunswicka, z domu Holsztein Plön, czyby ją znowu na dwór przyjęła? Głośne tam było i pamiętne znalezienie się szesnastoletniéj jeszcze Anny, którą książę Ludwik Rudolf w zapale uwielbienia dla jéj piękności cudnéj, chciał pocałować i — dostał publicznie prawie policzek...
Nie miała się więc gdzie podziać biédna a piękna Anna.
Pomimo zepsucia dworu i sąsiedztwa Drezna, w którém trudno było ukryć przed oczyma ludzi taką gwiazdę piérwszéj