Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Hrabina Kosel tom 1 046.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

rował się ku drzwiom. Hoym od żony, na którą także był spojrzał, oderwał wzrok ku niemu...
— Żal mi cię — burknął krótko — idź, zrobię co mogę, ale zatop się w biblii i trzymaj język za zębami: ostatni raz ci to radzę...
Schramm prawie nie słuchając wyszedł... małżonkowie zostali z sobą sam na sam...
Hoym nawet nie przywitał się z Anną, oddawna źle z sobą byli; widocznie nie wiedział, od czego począć rozmowę... zakłopotany stał i zły... Chwycił rękami dwa końce peruki swéj i targał...
— Pocóżeś hrabia kazał mi tu przybyć tak nagle? — zapytała Anna z wymówką i dumą.
— Poco? — podnosząc oczy zawołał Hoym, zaczynając wzdłuż i wszerz biegać po gabinecie jak opętany — poco? bom był szalony! bo mnie ci niegodziwcy spoili, bo nie wiedziałem com robił! bom głupi... bom nieszczęśliwy!... bom waryat!
Tak! waryat! — powtórzył.
— Więc mogę nazad powrócić? — spytała Anna...
— Z piekła się nie powraca! — zaśmiał się Hoym, — a waćpani z łaski mojéj w piekle jesteś: to istne piekło!
Rozerwał na piersiach kamizelkę, jakby go dusiła i padł na krzesło...
— A! tak! istotnie oszaleć przyjdzie, — mruknął — lecz z królem niema wojny...
— Jakto? król?
— Król! Fürstemberg! wszyscy! wszyscy! nawet Vitzthum, kto wié, własna może siostra... spiknięci na mnie... Dowiedzieli się żeś ty piękna, żem ja głupi i kazali mi panią pokazać!
— Któż im o mnie powiedział? — zapytała ciągle spokojna Hoymowa.
Minister nie mógł się przyznać przed nią, iż sam popełnił tę winę, za którą przychodziła pokuta, zgrzytnął zębami, tupnął nogami i zerwał się z krzesełka... Złość jego ustąpiła nagle wcale odmiennemu usposobieniu, pobladł, stał się zimnym i szyderskim.
— Dość tego, — rzekł cicho zniżając głos — mówmy rozsądnie. Co się stało, tego naprawić nie potrafię... Wezwałem