Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Hrabina Kosel tom 1 063.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Vitzthumowa zapewniała głośno, iż jéj bratowa zagasi wszystkie urodą...
Księżna słała w miasto, odbierała raporta swych wiernych, rozpaczała i płakała. Trzy razy potrafiła króla, chcącego zerwać, zatrzymać; teraz zdawała się nadchodzić godzina stanowcza... Łamała ręce, nagle myśl dziwaczna jéj przyszła... spojrzała na zegar... Dom Hoyma nie bardzo był daleko od jéj pałacu... Szepnęła coś służącéj... zarzuciła gęstą czarna zasłonę na oczy od łez czerwone, i cicho zbiegła po wschodach do sieni. Tu stały dwie lektyki i gotowi dwaj drążnicy.... rzuciła się w jednę z nich... Ludzie, którym szepnęła słówko służąca, zamiast iść ulicą, poszli tyłem, ogrodami. Zielonych jeszcze drzew gałęzie osłaniały ścieżkę wązką i pustą, na którą wychodziła także furtka z ogrodu Hoyma. Niewidzialny ogrodowy otworzył ją dla wyskakującéj z lektyki księżny, która obejrzawszy się wbiegła wprost na górę do Hoyma pałacu... W sieniach czekał już na nią młody mężczyzna, który jéj wschody wskazał...
Przez ciemny korytarz zakwefiona i niemogąca się dać poznać, choćby ją kto napotkał, Lubomirska dobiegła do drzwi wskazanych i zapukała...
Nierychło je otwarto. Zdaje się że sługa, która ostrożnie uchylała drzwi, chciała tylko zobaczyć kto przyszedł i nie byłaby wpuściła nadbiegającéj, ale ks. Teschen jedną rączką wpuściła jéj w dłoń kilka dukatów, drugą popchnęła z lekka, obejrzała się, w które drzwi iść daléj i pobiegła.
Anna Hoym przechadzała się samotna po pokoju, który dla niéj urządzać miano, gdy nieznana postać zakwefiona ukazała się na progu... Zdumiona temi niespodziewanemi odwiedzinami cofnęła się marszcząc i gniewna.
Lubomirska odrzuciła czarny kwef, stanęła i oczy wlepiła ciekawie, słowa nie mówiąc z Hoymową, zdyszana, przejęta patrzała... wargi jéj ścinały się i drżały, bladość okrywała lica... obejrzała się lękliwie dokoła i szukając podpory, na blizką kanapkę zemdlona upadła...
Anna podbiegła ku niéj, przybyła i służąca... obie podniosły omdloną...