Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Hrabina Kosel tom 1 145.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Augustowi, aż u nóg jéj o przebaczenie prosił i poprawę przyobiecał.
Przebłagać ją tym razem było trudno, August całował ją po rękach napróżno...
— Cóż chcesz żebym uczynił? — zawołał.
— Jeśli słowem jedném odpowiesz téj niegodziwéj, jeśli dasz znak życia i zajęcia nią — krzyknęła Cosel z wzrastającą popędliwością — biorę pocztę, jadę do Warszawy, zabiję matkę i córkę, przysięgam. Król przyrzec musiał i dać słowo rycerskie iż się nie odezwie, że zapomni, i własnemu losowi zostawi swych kaprysów ofiary...
Tak naostatek skończyła się ta scena, o któréj Bose nikomu nie wspomniał... bo nikt nad niego nie lękał się więcéj narazić niepotrzebnie wszechmocnéj pani... Jego polityka zależała na tém by chodzić cicho i takiemi drogami, na którychby go nikt dośledzić i dostrzedz nie mógł. Ludzi wielu miało go za prostodusznego staruszka... mówił mało, i udawał że nic nie wié.