Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Hrabina Kosel tom 1 168.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie znać na nim było tego co przebył, ani wytężenia sił na odsłonienie wielkiego arkanu. Przy kielichu był najjowialniejszym z biesiadników, w towarzystwie najwymowniejszym żartownisiem. Właśnie gromadka gości wychylała kielich za jego powodzenie, a aptekarczyk miał jéj odpowiadać, gdy poseł królewski w śpiczastym kapeluszu i ponsowym tego dnia fraku, zjawił się w progu.
— A! Fröhlich! Fröhlich! — zawołali biésiadnicy — cóż ty tu?
— Przepraszam, nie jestem dziś prostym Fröhlichem, jak się panom zdawać może. Podobało się J. Kr. Mości kreować mnie na godzin dwadzieścia cztery szambelanem i w spełnieniu téj funkcyi, wysłać z oznajmieniem że bogini Diana wraz z Herkulesem zaszczyci Böttigera zjawieniem się swojém. Dixi!
Stuknął laską, o podłogę; wszyscy zerwali się od stołu. Böttiger z Nehmitzem i zawołanym chłopakiem poczęli co najprędzéj stół oczyszczać. Otwarto okna, gospodarz posłał po bukiety. Tschirnhausen, który znał dobrze gospodę, otworzył drzwiczki i spuścił się do laboratoryum, aby ukryć się przed królem. Inni rozpierzchli się bocznemi gankami, wiedząc że czarnym gankiem król iść będzie: pozostali tylko Böttiger, Nehmitz i książe.
Z niezmiernym pośpiechem ustawiono sprzęty w porządku... posypano posadzkę kwiatami, bukiet z pomarańczowych kwitnących gałązek wziął Böttiger w ręce i stanął w progu.
Zjawienie się hr. Cosel w całym blasku piękności rozświeciło komnatę, u któréj wnijścia więzień przyklęknął.
— Bóstwa się na klęczkach przyjmuje, — rzekł — a ofiarą im tylko kadzidła i kwiaty!
Mrok wieczorny natychmiast rozbiło wniesione światło.
Z uśmiechem przyjąwszy z rąk gospodarza bukiet, Cosel podziękowała mu uprzejmie rozglądając się ciekawie i dziwiąc że tu nie było najmniejszego śladu „wielkiego dzieła.“
Król który wszedł za hrabiną wytłumaczył jéj to pocichu.
— Ale ja właśniebym tam być chciała, gdzie się w pocie czoła, z modlitwą na ustach, dokonywa wielka tajemnica.
— Pani, — odezwał się Böttiger — jest to jaskinia tak straszna, wyziewy jéj tak są nie zdrowe, pozór tak smutny, iż bóstwu zstąpić do tych piekieł się nie godzi.