Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Hrabina Kosel tom 1 182.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Powiedz twéj pani, że jadę widziéć Stołpy — rzekł król — a jeśli chce, niech mnie dogoni, bo czekać dla skwaru nie mogę i nie doczekałbym się nimby ze strojem skończyła.
Cosel ledwie z łóżka wstała, niecierpliwie wyglądała oknem, gniewając się już iż jéj znać nie dano o wyprawie. Gdy Zaklika przyniósł odpowiedź, a razem ujrzała króla siadającego na koń, ubodło ją to mocno iż czekać nie chciał. Kazała siodłać konie; zaproszono Haxthausena i kilku młodzieży: wszystko w pół godziny miało być gotowém. Cosel postanowiła pokazać królowi, iż długo się stroić nie potrzebuje aby być piękną. Chciała go dopędzić nim u Stołpów stanie. W pół godziny zaproszeni towarzysze wyprawy stali z końmi, biały arab Cosel z długą grzywą, z siodłem ponsowym aksamitem obitém i kutém złotem, rżał z niecierpliwości. Piękna pani wybiegła i zdumiała swych wielbicieli. Strój jéj był dziwnie do twarzy. Na głowie miała kapelusik niebieski z piórami białém i lazurowém, na sobie żiustokor tegoż koloru, cały szamerowany złotem; biała szeroka suknia z tyftyku, bramowana złotem dopełniała stroju. Skoczyła na konia, który przysiadł dla niéj i wstał zaraz cały drżący rwąc się do biegu. Wdzięcznym uśmiechem piękna królowa powitała swych towarzyszów.
— Panowie — zawołała wznosząc do góry rączkę strojną w biczyk, którego rękojeść połyskiwała drogiemi kamieniami — Król JM. wyzwał mnie do wyścigu. Jest pół godziny jak ruszył; choćby konie popadały, a jam miała szyję skręcić... lecim co konie wyskoczą! Kto mi sprzyja, za mną!
To mówiąc zuchwała amazonka zwróciła konia ku bramie, ściągnęła cugle, zmarszczyła brwi i pomknęła wprost na ulicę. Troskliwi o nią Zaklika z jednéj, koniuszy jéj z drugiéj strony, stanęli, aby w przypadku konia pochwycić i śmiałą rycerkę ratować mogli. Reszta towarzystwa sunęła za nią. Biały arab pomknął od razu chyżo; zatętniał most pod kopytami koni, przelecieli stare miasto, w prawo droga wiodła na lasy do Stołpów. Szczęściem gościniec był szeroki i piaszczysty, chwila poranna i orzeźwiająca... konie wypoczęte i silne. W milczeniu sunął w tumanie pyłu błyszczący orszak hrabiny, jak gdyby wicher go pędził. Arab wyścigał inne konie, Cosel z czarném okiem