Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Hrabina Kosel tom 1 187.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Podniosła palce do góry i zerwawszy się otulona płachtą powlokła się poza płoty na łąkę.
W czasie téj rozmowy towarzysze Cosel szli w oddaleniu podziwiając jéj odwagę; niemiec także gospodarz wpatrywał się w tę scenę, od któréj tylko ciche dochodziło go mruczenie. Nikt nie śmiał spytać Cosel dlaczego była tak bladą, dlaczego zamyślona chwyciła konia za grzywę i siadłszy rzuciła mu prawie cugle na szyję, dając iść jak zechce.
I jechali znowu, lecz nie cwałem, nie pogonią: konie parskały. Zdala ukazały się spiczaste piętrzące wysokie wieże. Koniuszy cicho wymówił:
— Stolpen.
Po godzinnéj prawie drodze zdążyli do stóp zamku. Naprzeciw palisady z bazaltów czarnych stała tu cała kalwakata króla, oczekując zdala już dojrzanéj hrabiny.
August wyszedł naprzeciw niéj śmiejąc się.
— Godzinę najmniéj czekałem! — rzekł.
— A jam półgodziny zmarnowała z jakąś żebraczką, któréj sobie wróżyć kazałam! — odpowiedziała Cosel.
Król zdziwiony spojrzał na nią.
— I wywróżyła? — zapytał.
Anna popatrzała nań i łzy jéj z oczów pociekły. Było to tak dziwne zjawisko, że August się zmięszał i nastraszył. Uśmiechem i czułością starał się jéj wesołość zwykłą przywrócić.
— Co za wspaniałe stare biskupów dawnych Meisseńskich zamczysko! — rzekł wskazując na mury.
— Szkaradne! okropne! straszne! — odezwała się Cosel wstrząsając — dziwi mnie, że król mógł tu jechać dla zabawy, gdzie groza i wspomnienia katostw i wojny królują.
— Bo, pani moja — przerwał August — oczy twe śliczne i najposępniejszą dla mnie mogą rozjaśnić okolicę: z tobą mi wesoło wszędzie.
I podał jéj rękę, na któréj Cosel zamyślona sparła się i zwiesiła. Poszli tak razem w okół strasznego zamczyska. Hrabina była milcząca, król pogodnego oblicza; któż wié? myślał może, gdy mu na Sonnen i Königsteinie ciasno było z więźniami, tu niektórych umieścić, i dlatego zamek okrążywszy dokoła, zapragnął wnijść do środka: Cosel go zatrzymała.