Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Hrabina Kosel tom 1 188.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Stanęła w progu poglądając na czarne wieże i mury. Król poszedł daléj. Oglądał wieżę Donatha, zajrzał do izb gdzie niegdyś były katownie, przypatrzył się Janowéj wieżycy zbudowanéj przez biskupa Jana VI, i klucznik idący przodem pokazał mu znowu katownie drugie, podziemię zwane „Dół Mniszy“ (Mönchsloch), w którym karano zakonników, więzienia „Richtergehorsam“ Janowe i loch „Burquersiess,“ do którego skazanych po drabinie spuszczano. Wszystkie one były w dość dobrym stanie, lecz puste. August oglądał je z ciekawością zaostrzoną, jakby w nich szukał śladów ludzi i męczarni; naostatek rzuciwszy okiem na mury forteczne wyszedł powoli.
Zastał Cosel tam gdzie ją zostawił, w niezwykłém pogrążoną zadumaniu i z przestrachem niekiedy rzucającą okiem na wieże zamkowe.
— Cel dzisiejszéj przejażdżki wcale nie wesoły — ozwała się głosem zmienionym — nie można jéj nazwać rozrywką. Chociaż nie widziałam zamku, robi na mnie wrażenie boleśne: zdaje się, że słyszę jęk ludzi co tu cierpieli.
August się uśmiechnął.
— Nie stało się to niewinnie — rzekł obojętnie — trudno mieć czułość dla wszystkich. Ale zkądże ci piękna hrabino, te czarne myśli przychodzą? Odwróćmy się plecami do zamku i idźmy do zwierzyńca. Kazałem tam pod namiotem rozstawić stoły... napędzą nam zwierza, ożywisz się i będziemy przyklaskiwali jak zwykle twéj zręczności.
Jak król rozkazał stało się: u wnijścia do zwierzyńca, pod wspaniałym namiotem tureckim, który pamiętał Wiedeńską wyprawę, stoły były w gotowości. Cosel zajęła pierwsze miejsce. Słońce się było podniosło i dopiekało silnie, powietrze ciężkiém się stało do oddychania i skwar czuć było nawet w usposobieniach wesołego zwykle towarzystwa, które się rozbawić nie mogło. Kyan, który przybył z królem, smutny i zwieszony nad kielichem, nie probował błysnąć dowcipem zawsze gotowym. August nie lubił w swojém otoczeniu takiego pogrzebowego milczenia, prędko więc obniesiono jedzenie, pozdejmowano srebra i łowczowie przynieśli strzelby, z któremi wszyscy weszli w głąb zwierzyńca.