Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Hrabina Kosel tom 1 190.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

że nie wzniecił grom z góry i po nim puścił się tylko deszcz rzęsistszy.
Pół godziny wrzał tak wicher z ulewą po nad zamkiem, kilka jeszcze piorunów padło w blizkości, aż na zachodzie żółtym pasem oświecone pokazało się niebo i ciężar chmur czarnych na wschód się cały przewalił...
Deszcz skończył się jakby rosą cichą i słońce znowu z za poszarpanych chmur końców jasnemi promieniami strzeliło.
Cosel odetchnęła. A! jedźmy, panie mój — zawołała — jedźmy, jedźmy: ja tu nie mogę oddychać!
W chwilę już siedzieli wszyscy na koniach i orzeźwieni powietrzem burzą ochłodłém, zdążali nazad ku miastu. Gdy przyszło przed chatą, u któréj stała Mlawa z rana, przejeżdżać, Cosel szukała jéj oczyma, ale tam jéj już nie było. Opodal nieco czatowała zdało się, aby króla zobaczyć. Milcząc rzuciła okiem na Cosel i z politowaniem uśmiechnęła się do niéj jak dawna znajoma: August konia spiął odwracając się ze wstrętem.
Tak co dzień nową jakąś rozrywką starał się czas skrócić sobie odepchnięty od korony, co go tyle kosztowała, król August II. Miał on nienawiść dla Karola XII, narzekał na przeciwne losy, lecz nic nie dorównywało jego niechęci ku niewdzięcznym Polakom. Im wszystkie przypisywał nieszczęścia swoje i ci co tajemnie mu sprzyjając przybywali się pokłonić jeszcze, jakby przeczuwając przyszłość, doświadczali od niego gniewów jakie miał w sercu dla całego kraju. Król siłacz co o sławę bohatéra wojownika był zazdrosny, który się malować kazał we zbroi i rycerskiéj postawie, nie mógł zapomniéć że go zwyciężył młodzik niepozorny i we własnym kraju mu się rządził.
Potrzebował podnieść swą sławę nadwerężoną jakimś czynem i wysługując się razem cesarzowi, wybrał się jako ochotnik z małą garstką ludzi przeciw Francuzom do Flandryi. Zachowywał jak najściślejsze incognito i wmieszał się w dwór księcia Eugeniusza Sabaudzkiego. Tu chciał koniecznie błysnąć odwagą, zyskać oklaski i narażał się osobiście do tego stopnia iż go ks. Eugeniusz i ks. Marlborough musieli odwodzić, by próżno nie święcił tak drogiego życia.