Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Hrabina Kosel tom 1 213.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

których licach zazdrość się pali. Z małym wyjątkiem te panie wszystkie miały swe dnie królowania... a tam w kąciku a dołu, widzisz tę kupkę francuzkich linoskoków i tancerek; tam stoi Duparc, która dziś dzieli serce pana z tą amazonką, choć nic nie ma za sobą, chyba że stokroć od niéj brzydsza jest a swawolniejsza. Któż zaręczy że jutro z ciżby nie wybierze sobie nasz Najjaśniejszy coś jeszcze... dziwaczniejszego...
Za Zakliką stali także dworacy: tu nie ukrywano niechęci.
— I owszem — mówił jeden z przyjaciół i zauszników Fürstemberga — niech sięga jak najwyżéj, tém bliższy upadek... Wzbija się w łaski i wzbija w dumę, królowi staje się obejściem swém coraz nieznośniejszą... możnaby niemal obliczyć chwilę gdy runie.
— Tak! tak! — dodał drugi — a nie będzie to pewnie ciche rozstanie jak z tamtemi, bo ta nosi pistolet nabity i papier z królewskim podpisem. Zgubi się niechybnie, bo się będzie opierać i bronić.
— My to już jednak prorokujemy od lat trzech i dotąd nie spełniły się proroctwa nasze — rzekł piérwszy wzdychając.
Daléj nieco widać było barona Kyan, zamyślonego bardzo. Dowcipny stary dworak, słuchał i słyszéć nie chciał. Zaczepił go ktoś o zdanie.
— Nie jestem astronomem, kochany panie — rzekł — bym mógł rozrachować kiedy gwiazdy wschodzą i zachodzą, a wiem tylko że są i gwiazdy stałe...
W jednéj z lóż hrabina Reuss, Vitzthumowa, panna Hülchen, a z tyłu Glasenappowa, siedziały ponure i milczące... Reuss westchnęła.
— Sameśmy winne — odezwała się do Vitzthumowéj. Król nie widzi od kilku lat, tylko stare znane twarze: nie umiałyśmy się o nic postarać.
— Niecierpię téj kobiety — przerwała Vitzthum — ale zmuszoną jestem przyznać, że po niéj znaleźć coś trudno.
Stara Reuss rozśmiała się szydersko.
— Nie znasz ani ludzkiéj natury, ani charakteru króla — rzekła spokojnie. Po blondynce Teschen, musiała się podobać wasza bratowa; po jéj kruczych warkoczach, znowu złocistych