Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Hrabina Kosel tom 2 019.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Jedyną jego wymówką, że się znaleźć nie umiał i z hałasem zaraz wpadł do domu kobiety, któréj się już nie lękał, było to, że przybył pijany. Podróż od Drezna wcale go nie wytrzeźwiła; polecono mu układy z hr. Cosel, wystawiał więc sobie, że mając losy jéj w ręku, mógł pozwolić sobie, co się podoba.
Już po wnijściu do pokoju bez oznajmienia, poznała hrabina chłopa z Mansfeldu.
— Kochana pani — zawołał śmiejąc się od progu — jestem posłany przez króla J. M., powinnaś mi pani być rada. Przywożę jéj doskonałe nowiny. Król, któryby mógł i nic pani nie dać i w żadne targi nie wchodzić, jako pan miłościwy, życzy sobie rozstać się z zobopólném zadowolnieniem i zgodą: słyszy pani?
— Słyszę panie hrabio, ale nie rozumiem — dumnie rzekła Cosel.
— A jaka zawsze śliczna! — dodał Watzdorf, zbliżając się i ująwszy najprzód rękę; namyślił się, nagle podniósł głowę znajdując iż lepiéjby w twarz pocałować.
Ale nim to mógł spełnić, Cosel cofnęła się krok i swoim zwyczajem głośny, silny, piękną rączką dała mu policzek.
Watzdorf stał chwilę zdumiony.
— To tak? — zapytał.
— Tak — odpowiedziała Cosel pokazując mu na drzwi; król powinien był wiedziéć, że takiego gbura za posła do mnie nie godziło mu się wybierać.
Watzdorf potarł się tylko po twarzy i zamilkł, położył kapelusz i został.
— Niech to idzie w zapomnienie — rzekł — ja nie jestem mściwy, a zresztą, policzek z tak pięknéj rączki nie bezcześci... owszem...
Chłop z Mansfeldu został nawet potém na obiedzie i usiłował sprawić swe poselstwo, ale w sposób najniezgrabniejszy w świecie; obiecywał bowiem hrabinie najświetniejsze warunki, wymagając jéj serca.
Rozśmiała mu się w oczy i pojechał wytrzeźwiony jak zmyty.