Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Hrabina Kosel tom 2 034.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Cosel. Chciano się jéj pozbyć koniecznie, pozbyć w ten sposób aby powrócić nie mogła.
Flemming nie bez przyczyny obawiał się spotkania z nią króla, wiedział że ona szukać go będzie, był przekonany, iż obudzi żal w Auguście. Jątrzono więc i pobudzano Denhoffowę, która wzdragała się prześladować kobietę, i kobietę nieszczęśliwą.
Ale Flemming i Fürstemberg przestraszali ją ciągle tém, iż Pillnitz będzie o parę mil od Drezna, że z królem spotkać się może, że naówczas pani Denhoff strąconą zostanie ze stopni tronu, a z nią cała jéj rodzina.
Tak z jednéj strony, nasadzając panią Denhoff na króla, ażeby ją wygnał z sąsiedztwa stolicy, z drugiéj Flemming sam przypomniał mu, iż nieopatrznie, w chwili namiętności, dał na piśmie przyrzeczenie ożenienia, że tym dokumentem przechwalała się hrabina Cosel, że należało bądź co bądź, papier ten, bodaj zań opłaciwszy, odebrać, aby króla nie kompromitował.
August znalazł to słuszném: raz rozpocząwszy prześladowanie, obudziwszy gniéw i pragnienie zemsty, musiał iść daléj i odebrać nieszczęśliwéj wszelkie narzędzia obrony i usprawiedliwienia.
Nie dano jéj w Pillnitz spoczynku.
Watzdorf zjawił się znowu. Jakkolwiek był dla niéj wstrętliwym, Cosel nawykła teraz, z pozorną przynajmniéj cierpliwością znosić wszystko: musiała go przyjąć, wiedząc że przybywa z wiedzą i za wolą króla.
Tym razem był on znacznie oględniejszy w postępowaniu z hrabiną.
— Życzę pani dobrze — odezwał się przy powitaniu — najlepszym tego dowodem, że tu przybywam, abym dopomógł do jakiéj zgody i układów. Wpłyniemy wszyscy na króla, aby jak najkorzystniéj wypadło to dla pani... ale...
— Ale co? — zapytała Cosel, spoglądając nań.
— Ale ze strony pani, trzebaby téż trochę powolności — rzekł Watzdorf.
— Posłuchaj mnie pan — odezwała się Cosel — byłam królową, panią, bóstwem; jestem matką trojga przyznanych przez króla dzieci jego; nie dałam mu powodu do żadnych podejrzeń