Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Hrabina Kosel tom 2 077.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja sądzę — odparł van Tinen — że i tam radziby być pewni, iż pani wyrządzonych sobie krzywd zapomniałaś także.
Milczeli chwilę, van Tinen szepnął:
— Mógłbym pani wiele ciekawych opowiedziéć rzeczy...
Zakrawało to na chęć wkradania się w łaski u Cosel, na zyskanie zaufania.
— Jam nie ciekawa — smutnie rozśmiała się Cosel — myślisz pan że mnie cokolwiek dziś jeszcze obchodzić to może? Wierzyłam dawniéj w tych szałów szczerość, myśląc że z serca się rodzą: dziś wiem że je tworzy pycha i pustota...
— Bawimy się nadzwyczajnie — rzekł jakby nierozumiejąc van Tinen... Nie są to rzeczy nowe dla pani, która w tylu świetniejszych zabawach byłaś królową; jednakże...
Znać chciał wyznania, Cosel milczała; van Tinen śmiejąc się po dobréj woli opowiadać zaczął:
— Miejsca te dobrze pani znane, bo niegdyś w Laubegast pono...
— Mieszkałam tam szczęśliwa — szepnęła Cosel — a! to prawda.
— Flemming na równinie pod Laubegast prawie na przeciwko Pillnitz, dawał wielką fetę dla króla i Denhoffowéj.
— A! a! — zawołała Cosel.
— Sześć najprzód pułków wyszło w pole — mówił przybyły — cała królewska lejb-gwardya konna użytą była. Na wyżynach ustawiono działa i wojska tak rozporządzono, ażeby dwór miał widowisko prawdziwéj wojny. Jakoż udało się wszystko przepysznie. Rozdzielone pułki postępowały dając ognia, nacierając, a choć oprócz kilku wywróconych i podeptanych, nikomu się nic nie stało, można było przysiądz zdala, że bitwa była najzaciętsza i przeléw krwi okrutny.
Król przypatrywał się temu igrzysku, z jednéj strony mając przy sobie Denhoffowę, z drugiéj hetmanowę Pociejowę, obie konno jako amazonki. Otaczał go cały dwór na pysznych rumakach... Reszta dam w poszóstnych powozach patrzała nie wysiadając z nich, a był cały świat niewieści.
Cosel uśmiechnęła się szydersko.
— Teraz mu dwie towarzyszy — rzekła — widoczny postęp, a w odwodzie ta arier-garda w powozach. O! rzeczywiście, to wspaniale i po królewsku.