Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Hrabina Kosel tom 2 102.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

raz smutku głębokiego miały jéj oczy, taką zagadką była ta wielka pani ukryta w ubogim domku. Każdy bowiem domyślał się w niéj pani; pańskością tchnęła twarz, a gdy przestraszona odskakiwała od okna, ruchy jéj zdradzały nawykłą być i pokazywać się piękną kobiétą. Z królewską powagą rzucała się szpiegowana w głąb pokoju i długo potém niewidać było nic, oprócz białéj firanki.
Gospodarz domu pytany ostrożnie, gospodyni natarczywie badana przez sąsiadki, sługi nawet na które nalegano datkami, miały usta zamknięte. Spytani oglądali się ostrożnie, bojaźliwie i mruczeli ruszając ramionami, że nic a nic nie wiedzą, że to była zdaleka, chora, obca jakaś niewiasta. Oprócz tych ciekawych jednak, przechadzał się czasami ulicą to jakby przypadkowo zbłąkany żołnierz, spoglądając ku oknom, to jakiś człowiek nieznajomy, który tak wyglądał jakby niedawno mundur jakiś z siebie zrzucił. Niekiedy nawet wieczorami pod przeciwległym murem zasiadali żołnierze i niepotrzebnie w ciasnéj uliczce spoczywali, jakby z przypadku, choć im tam pewnie bardzo wygodnie nie było. Tą piękną nieznajomą o któréj najrozmaitsze krążyły domysły, była hrabina Cosel; lecz jakżeż teraz zmieniona.
Ostatnia podróż złamała męztwo kobiety, duszę jéj napełniła trwogą, odjęła nadzieję. Smutną była do szału, rozpaczającą do obłąkania, łzawą i nad wyraz biédną. Zemsta co ją ścigała, była tak długą, niezbłaganą, nienasyconą, że po niéj już się wszystkiego spodziewać mogła, nawet śmierci.
Z Berlina jeszcze mogła w początkach swobodna ratować się ucieczką: w Halli była już niewolnicą. Zaklika który jéj aż tu towarzyszył, doniósł nazajutrz po przybyciu, iż wszystkie wyjścia z domu były strzeżone, że Halla stała się więzieniem. On chodził jeszcze wolny, ona już krokiem ruszyć nie mogła. Chciała do kościoła w niedzielę, widziała jak ją krok w krok ścigano: wróciła. Gospodarz domu i gospodyni byli uniżeni i grzeczni, ale im wcale ufać nie było podobna. Dom ten usłużny urząd pruski wskazał i znać się upewnił, iż w nim niewolnica będzie bezpieczną. Mieszczanin miał lisią twarz i kose wejrzenie, żona jego chodziła niema i blada, obawiając się słowa rozmowy.