Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Hrabina Kosel tom 2 110.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

tychmiast udał się do Halli. Stanąwszy tu bardzo rano, przez uczucie delikatności, nie spieszył tak bardzo z pochwyceniem pani Cosel. Przeszedł się parę razy pod jéj oknami dla upewnienia, że mu nie uszła; zobaczył ją i tém się uczuł skłonniejszym do postępowania z jak największą delikatnością. Około południa wszedł do domu, który Cosel zajmowała i kazał się jéj oznajmić.
Jakkolwiek hrabina przygotowaną była do takiego końca, widok wojskowego okrył twarz jéj bladością. Ducharmoi skłoniwszy się oświadczył, że ma rozkaz króla towarzyszenia jéj do granicy, gdzie zostanie oddaną władzom saskim.
Jak piorunem rażona stała hrabina przez chwilę.
— Co za niesprawiedliwość! co za barbarzyństwo! — zawołała i strumień łez puścił się jéj z oczów.
Od téj chwili nie wyrzekła już ani słowa.
Kazano zaprzęgać powozy, zniesiono rzeczy; Ducharmoi podał jéj rękę; zeszła machinalnie, posłusznie, nie patrząc na nic i na nikogo, rzuciła się w głąb powozu. Ruszyły konie, oddział jazdy pruskiéj towarzyszył z porucznikiem na czele. Przez cały czas podróży do saméj granicy, nie dała znaku życia. Powóz się wreszcie zatrzymał; Hrabina drgnęła: przez okna jego zobaczyła znane sobie mundury saskie i oddział, któremu wydaną być miała. W téj chwili przywołała do siebie pana Ducharmoi, który się zbliżył do karety.
Gorączkowo zaczęła szukać po kieszeniach i dobywać, co miała kosztowniejszego przy sobie. Znalazła złote pudełeczko i piękny kameryzowany zegarek: oboje podała oficerowi.
— Weź to pan na pamiątkę odemnie.
Ducharmoi się wzdragał.
— Proszę pana, błagam, weź — dodała — niech to się nie stanie łupem tych obrzydłych sasów.
Wypróżniła woreczek z pieniędzmi, przeznaczając je dla pruskich żołnierzy. Potém znowu rzuciła się w głąb’ powozu, zapuściła firanki i nie spytała nawet ani dokąd ją wieźć, ani co z nią uczynić miano.