Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Hrabina Kosel tom 2 117.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wy nic nie wiecie — rzekł — kto to uczynił, trudno zgadnąć; powoli do tego przyjść musiało zapewne, ale dziś już miary jéj nieszczęściu nie będzie. Król w gniewie, a królewski gniéw zimny, lodowaty, straszny. Gdy król zły jest tylko, przechodzi mu to prędko; gdy obrażony zaweźmie się, nieubłaganym jest.
Cosel zgubiona!
Zaklika słuchał tylko.
— Tak, Cosel jest zgubiona — mówił Lehmann — gdy król komu złe wyrządzi raz, już go ścigać będzie i nie dopuści nigdy do oczu swoich. Cosel mu odmówiła oddania przyrzeczenia jakie jéj dał. Ona go nie zwróci, on jéj nie przebaczy. Rozkazano zabrać jéj wszystko. Löwendahlowi poruczono szukać wszelkiego jéj mienia, pieniędzy, klejnotów, summ. Pillnitz zabrano na skarb, inne dobra także.
Król sam polecił szukać i spisać co było, aby, jak mówi, ocalić to dla jéj dzieci i wyrwać jéj z rąk środki pomsty i ucieczki.
Lehmann się zbliżył do Zakliki.
— Odemnie téż odebrano wszystko. Król przysłał, sprzeciwić się niepodobna; książki świadczyły.
— Jakto? wszystko! juścić nie tę zatajoną summę, którą mi hrabina u was odebrać poleciła?
To mówiąc dobył zaszytą w rękawie kartkę: bankier wziął ją rękami drżącemi.
— A wiész ty — spytał — coby było nam dwóm, gdyby tę kartkę i tę summę odkryto? Poszedłbym do Königsteinu, a moje dzieci z torbami. Flemming, Löwendahl i inni chwyciliby radzi zręczność zajrzenia do mojéj skrzyni żelaznéj.
I ręce mu drżały.
— Więc i tę summę im wydałeś? — zapytał zrozpaczony Zaklika łamiąc ręce.
Lehmann patrzał nań długo, zdawał się walczyć z sobą.
— Słuchaj — rzekł — przysiąż mi najprzód na to co masz najświętszego, że mnie, choćby ci życie wydrzéć chciano nie zdradzisz...
Z szuflady bióra Lehmann wydobył zastawiony u niego przez ks. Teschen krzyż brylantowy.
— Przysiąż mi na to — zawołał.