Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Hrabina Kosel tom 2 130.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Spodziewam się — rzekł Zaklika — ależ ona może zaprosić, nie wiedząc dlaczego... to wasza sprawa.
Narady te trwały długo, Herzog, człek już bywały do takich robót, wiele okazywał zdolności, byle grosza dostał. Zdało mu się téż, iż nieszczęśliwa kobieta nie mogła być tak ważnym więźniem stanu.
Jednego tedy dnia, gdy hrabina przechadzała się po sypialni, usłyszała zrazu nieśmiałe, potém coraz wyraźniejsze do drzwi żelaznych w baszcie pukanie. Z bijącém sercem pobiegła do nich i ze swéj strony uderzyła w nie. Natychmiast zamek się odryglował, drzwi w zawiasach uchyliły i Zaklika się w nich ukazał.
— Mam tyle tylko czasu, aby pani oznajmić, że jestem tu i będę w okolicy; będę czuwać, a co uczynić się tylko da — zrobię.
— Ułatwić ucieczkę! ucieczkę! — poczęła żywo Cosel, — umrę zaduszona tém powietrzem. Staraj się, płać, czyń co chcesz!
— To dotąd jest prawie niepodobném, a przynajmniéj wymaga czasu — żywo rzekł Zaklika — śpuśćcie się na mnie, iż uczynię co tylko w mocy człowieka. Z okna, które wychodzi na tył od baszty, spuśćcie sznurek szary; ponieważ drugi raz rozmowa może być niepodobną, szukajcie na nim kartki.
Oznajmię co zrobię.
Herzog naglił. Zaklika worek z częścią pieniędzy wsunął hrabinie i szepnął: jednę sługę trzeba kupić. Stoję w gospodzie na dole „złota podkowa“...
Drzwi się za nim zamknęły, bo kobiety mogły nadejść; ale w hrabinę duch wstąpił: skłonna do modlitwy, podziękowała Opatrzności, składając ręce i szepcząc dziękczynne wyrazy.
Zaklika, ten sługa biédny, na którego ona z góry swojego królewskiego majestatu zaledwie spoglądać raczyła, nie zdradził ją przecie!
Herzog wziął pięćdziesiąt bitych talarów z nieukrywaną radością. Łatwe ich zdobycie złakomiło go... Powiedział sobie w duchu, że należało tę dojną krowę spożytkować i wyciągnąć z niéj, co tylko się da. Nie tyle więc teraz Zaklika za nim, ile on za Zakliką gonił.