Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Hrabina Kosel tom 2 143.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Rzucono ją tu na łup samotności, wspomnieniom, dozorowi żołdactwa, znęcaniu się sług, którzy byli razem klucznikami więzienia i oprawcami ofiary.
Za najmniejszém przewinieniem tego jéj naznaczonego dworu, grzmiał chrypliwy głos Wehlen’a, który nie rozumiał najmniejszego pobłażania w obec swoich rozkazów.
Z Drezna otrzymał on polecenie jak najsurowszego dozoru, pod odpowiedzialnością, która naówczas łatwo aż do utraty życia rozciągnąć się mogła. Ci co pisali instrukcye, nakazywali wprawdzie grzeczność dla kobiety, ale dla więźnia dozór, któryby nawet marzenie ucieczki rozproszył. I na pierwszy rzut oka była ona niepodobną. Zamek otaczały mury wysokie dokoła, wieża Ś. Jana wznosiła się po nad niemi wysoko, oknami poprzerzynana, tak że straż, niemal co chwila, mogła, podniósłszy oczy, widziéć niewolnicę. Dwa podwórca bramami warownemi zamknięte przejść było trzeba, aby się dostać do stóp wieży.
We wrotach chodziły straże, przy murach byli żołniérze, sam zamek na wysokiéj górze panującéj okolicy, każdego doń przychodzącego wystawiał na widok mieszkańców nieopodal leżącego miasteczka.
Oprócz komendanta twierdzy i kilku oficerów na to wygnanie skazanych, oprócz niewielkiéj garści żołniérzy, zamek prawie nie miał innych mieszkańców. Służba hrabinéj stanowiła wyjątek. Ona także dzieliła jéj więzienie. Nikomu z ludzi do miasteczka nawet wyjść bez pozwolenia nie było wolno. Bramy zamykały się wcześnie.
Twierdza wprawdzie, jako miejsce obronne, mogła miéć pewne znaczenie. Leżała blizko granicy Czech, broniła saskich rubieży, ale ztąd dawno żadna nie zagrażała wojna i opuszczono ją powoli. Königstein i Sonnenstein, te za niezdobyte naówczas uważane fortece, odebrały Stolpenowi dawną jego ważność. Nie bardzo téż pilnie strzeżono zamku aż do przybycia hrabinéj. Ten więzień stanu, ta winowajczyni, co śmiała się mniemać królową i nie chciała zwrócić pisma pańskiego, ściągnęła dopiero czujność całą ku opuszczonym murom.
Stary Wehlen, który nie widział pono nigdy hrabinéj, a z niewierności króla wnosząc, wystawiał ją sobie zestarzałą