Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Hrabina Kosel tom 2 200.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dant z ludźmi, rozdzieliwszy ich na kilka oddziałów, wybiegł w pogoń zrozpaczony.
Cosel tymczasem biegła do koni, które w znaném jéj miejscu stać miały: omyliła się w pośpiechu i zbłądziła... Zaklika dobiegł do nich, gdy jéj jeszcze nie było. W rozpaczy puścił się szukać nie śmiejąc nawoływać, bo już bicie na alarm słychać było.
Straciwszy czasu nie mało spostrzegł ją stojącą pod drzewem, już w zwątpieniu; pochwycił ją za rękę i doprowadził do koni. Cosel odzyskawszy przytomność umysłu rzuciła się na siodło, Zaklika chwytał konia za cugle, gdy ludzie z załogi nadbiegli i otoczyli ich. Nie mógł się bezbronnie dać wziąść Zaklika i wołając na nią aby uchodziła, stanął z pistoletami i szablą do walki.
Kilka strzałów zahuczało i świsnęło, i poczciwy Zaklika rażony kulą w samo czoło, jęcząc powalił się na ziemię... W téjże chwili żołnierz chwytał konia hrabinéj, która napastnika trupem położyła, ale tuż przyszedł drugi i trzeci i poddać się było koniecznością...
Komendant nadbiegł gdy już dwa trupy zimne leżały na ziemi skrwawionéj, a trzeci ranny dogorywał.
— Pani hrabino — zawołał — licz pani ile życia ludzkiego jéj wycieczki daremne kosztują!
Na to nie odpowiedziała nic hrabina.
Skoczyła z konia i zbliżyła się do leżącego trupa Zakliki. Blademi usty pocałowała go w krwawe czoło. Rękę trzymał machinalnie przyciśniętą do piersi, gdzie był złożony powierzony mu akt przyrzeczenia królewskiego, który Cosel zdjęła z niego i zabrała z sobą.
Odprowadzono ją na zamek milczącą i pogrążoną w myślach, z których nie prędko wyszła. Siedziała po całych dniach zanurzona w Biblii i obudzała litość nawet w tych, którzy jak najobojętniéj na los jéj patrzyli. Zaklice kazała sprawić pogrzéb, na który posłała pieniądze.
— Mnie go nikt nie sprawi — rzekła — nawet dzieci, bo te mnie nie znają. Sama jestem na świecie.
Cosel w chwili gdy się to działo miała już lat 49. Piękność jéj, jak świadczą wszyscy współcześni, oparła się latom