Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 077.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie zwierzał się nikomu. Podróż to postanawiał, to odkładał, niepewien co pocznie.
Jednego dnia w końcu oglądano się za nim u Grocika, gdzie często bywał, rozmowom i plotkom się przysłuchując, a na zapytanie o niego odparł ktoś, iż go zrana widziano jadącego konno za miasto.
Talwosz w istocie ruszył do Niepołomic. Nikomu się on z niczego nie spowiadał, zdawało się jednak, iż historya Zagłoby i wyjazd z nim Doroty były mu podejrzane. Posądzał piękną Dosię, że gdzieś się dla kogoś ukrywać musiała.
Jak wpadł na myśl, że w Niepołomicach być mogła? Któż to odgadnie?
Mieścinę tak zastał pełną, iż konia postawić a sobie zapewnić noclegu było trudno. Zjazd był wielki. Bawili przy królu senatorowie niektórzy, urzędnicy niezbędni, wszyscy Francuzi ulubieni i mnogo się przemykało proszących, którzy na szczodrobliwość Henryka rachowali.
Litwin znalazł sobie niepoczesny dworek mieszczanina, w którym go przyjęto. Postawiwszy konia, następnego dnia, ubrany tak aby oczu na siebie nie zwracał, poszedł z innymi krążyć około zamku i patrzeć na to co się tam działo.
Życie było bardzo huczne. Tuż około zamku plac obwiedziony służył za miejsce popisów dla biegających do pierścienia, którem i król się