Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 082.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie mogła dokończyć. Talwosz słuchał z politowaniem.
— Nie powiem nikomu nic — odparł — na coby się to przydało? Francuzów i tak nienawidzą wszyscy, ale jakże wy, wy z rozumem waszym mogliście dać się tak uwieść nikczemnie, tak upaść?
— Człowiek niezawsze rozum ma — rzekła po chwili. — Nie pytaj.
— Jakaż przyszłość? — spytał Litwin.
Dosia poruszyła ramionami.
— Żadnej, ja nie myślę już o niej.
Zamilkli; Litwin ani jej porzucić nie mógł, ani tak rozmowy skończyć.
— Wszystko to dla mnie zagadka i tajemnica — dodał po chwili. — Niech choć wiem dla kogo poświęciliście tak wszystko?
Dosia podniosła oczy i długo na niego patrzała.
— Na co ci się to wiedzieć zdało — odparła. — Wart czy nie wart, była godzina, żem go sądziła godnym tego. Może dziś myślę inaczej — westchnęła — ale dziś...
Powtórzyła rozpaczliwym niemal głosem: — Zapóźno! zapóźno!
Talwosz nie odchodził jeszcze.
— Panno Doroto — rzekł — słówko, Francuzi się u nas nie osiedzą, o samym królu nawet nie wiem czy my z nim a on z nami wy-