Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 083.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

żyć potrafi. Przyjdzie może godzina, gdy wam pomoc będzie potrzebna. Wiecie gdzie mnie szukać.
Dorota podała mu rękę i szepnęła smutnie.
— Bóg zapłać.
A wnet zmieniając rozmowę, dodała.
— Co robi królewna?
— Płacze czasem, niekiedy się łudzi — odpowiedział Talwosz. — Krajczyna i jej przyjaciółki utrzymują i żywią nadzieje, że król się z nią ożeni.
Rozśmiała się Zagłobianka.
— A! — przerwała — kto jej dobrze życzy, ten myśli podobne wybić z głowy powinien. Król się wzdryga na wspomnienie o niej samo. Nie ożeni się nigdy, może ani z nią, ani z żadną inną. Ludzie mu odmalowali królewnę jako niebezpieczną trucicielkę i czarownicę. Wie, że ma lat blizko pięćdziesięciu, a on...
Rzuciła ręką w powietrzu.
— Zawczasu ją przygotujcie do tego, ażeby się nie uwodziła — dodała Dosia. — Wyposażą ją i wyprawią kędyś na Mazowsze, nikt się ani ujmie za nią. Biedna sierota. Siostry, brat, kraj, opiekunowie, wszyscy ją opuszczają.
— Mówmy o pannie, nie o niej — przerwał Talwosz, który przewidywał, że się rozstać będzie musiał z Dosią. — Dwór zawsze w Niepołomicach zostać nie może, powróci w końcu