Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 099.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

byłe za dworem zbyt tu jakoś jaskrawo się wydawały, gdy w Krakowie ich widać nie było.
I tak jednego z dni ostatnich maja powrót do Krakowa został postanowiony. Poprzedziły króla wozy kuchenne, stajnia, zbroje, część dworu. Krajczyna przybiegła do królewnej z tą dobrą nowiną, iż król stęskniony za nią powracał.
Razem prawie z tem, posłem ze Szwecyi przyjechał chwilowo ksiądz Warszewicki. Przywoził on listy od królowej, nie zbyt czułe, ale stokroć nad nie milszem było co opowiadał o małym Zygmusiu, którego królewna Anna oddawna wybrała sobie, przyswoiła, chciała mieć jak własne dziecię, zlewając na niego wszystką miłość jaką w sercu zachowała.
Ks. Warszewicki opowiadał z rozrzewnieniem jak chłopię modliło się ślicznie po polsku, jak mówiło dobrze tym macierzystym językiem, jak było pobożne, świątobliwe nad wiek i wiele obiecujące.
Anna słuchając tych opowiadań o Zygmusiu zapominała swych marzeń o Henryku, niemal się ich wstydziła naówczas. Czuła, że bezpieczniej było kochać siostrzeńca i jemu się całkiem poświęcić, niż marzyć o niemożliwem zamążpójściu, które jej wmawiano i narzucano.
Po tych opowiadaniach o Zygmusiu (królewna go w listach Zysiem nazywała) Anna była