Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 100.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

spokojną, szczęśliwą, — gdy nadzieje na Henryku budziły w niej niepokój, rozdrażnienie, niesmak, ból jakiś.
Lękała się złego, przeczuwała je.
Król przybył jednego wieczora i pusty zamek natychmiast się ożywił niezmiernie. Francuzi, którzy tylko czując króla za sobą śmiałymi byli, a w czasie jego niebytności cicho siedzieli, ruszali się teraz gwarno i wrzawliwie.
Z nimi razem przychodziły wieści i zapewnienia, że król postanowił się bawić sam i drugich zabawiać.
Villequier i Tęczyński mieli wydane rozkazy. Na zamku, w ogrodzie na Zwierzyńcu wieczorami muzykę i taniec zaprowadzić miano — król prześlicznie tańcował!
Tęczyński starał się zawczasu namówić królewnę, aby i ona raz lub dwa prosiła Henryka do siebie, czemu on pewnie rad będzie.
Anna milczała jakoś niepewna, ale krajczyna natychmiast zakrzyczała, że koniecznie, dla samej godności królewnej należało, aby ona u siebie też przyjmowała.
Oddane do przechowania w skarbcu koronnym srebra miano wziąć dla wystąpienia wspaniale.
Królewna musiała, gdy król przybył, trochę znowu o swym ukochanym Zygmusiu zapomnieć,