Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 101.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

chociaż po opowiadaniu ks. Warszewickiego śnił się on jej tak, jak go później na obrazku sztychowano, klęczący pobożnie z różańcem w ręku i oczyma ku niebu zwróconemi.
Zaraz po powrocie swym na Wawel, Henryk stawił się do królewnej z powitaniem, w towarzystwie sędziwego biskupa kujawskiego Karnkowskiego i Jana z Tęczyna.
Nigdy go Anna jeszcze nie widziała tak nadzwyczajnie ożywionym, wesołym, nadskakującym i miłym.
Dla niej był on może zawsze nadto niewieścio i pieszczono występującym młodzieniaszkiem, któremu powagi brakło, ale wdzięk i urok miał wielki. Tak doskonale odegrywał czułość, do której królewna nie była nawykłą, że nią chwytał za serce.
Zdawała się ona szczera. Mogłaż przypuścić niewiasta dobrej wiary, aby kto tak umiejętnie, tak zdradliwie kłamać potrafił i świętokradzko uczucia wyrażał, których w sercu nie miał?
Wesołość króla, pochwały, jakiemi obsypywał wszystko i wszystkich, Annę też w dobry humor wprawiły.
Oświadczyła się z gotowością podzielania zabaw i dopomagania do nich.
— Jest to dla mnie niezbędnie potrzebnem — rzekł Henryk — bo bez pań, bez kobiet żadna w świecie zabawa nie może być wesołą, zawsze