Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 117.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Król naprzód na nią królewnę i jej panie zaprosił, a inni Francuzi poszli resztę zaproszonych gości pozbierać. Z wyjątkiem duchownych, którzy nie przybyli na tę zabawę wieczorną, senatorowie znajdujący się w Krakowie w niewielkiej liczbie, dwóch panów Zborowskich między nimi, siła majętnej szlachty i urzędników, wszyscy stawili się na królewskie wezwanie.
Przy wieczerzy król był w tak nadzwyczaj wesołym humorze, tak ożywiony jak nigdy. Zdawał się szczęśliwym, a był tylko gorączkowo niespokojnym. Wiadomości z Francyi odebrane upoiły go, poruszał się, śmiał, szalał, aby nie wydać z tem, co nosił w sobie.
Po wieczerzy miały rozpocząć się tańce.
Francuzkim obyczajem otworzyć je miał poważny, ceremonialny Pavanne, który i królewnej Annie był znany. Mogła go, nie naruszając powagi swej, przetańczyć z królem, a za niemi poszły inne pary.
Prowadząc zwolna Annę, przyznał się jej Henryk, że lubił bardzo taniec, ale skoczniejszy i żwawszy. Na co mu odpowiedziała, że dawno już z powodu żałoby i osamotnienia nie tańcując, i zapomniała tych tańców, i nie mogła w nich uczestniczyć.
— Będę się przypatrywała — dodała królewna — a to mi zrobi wielką przyjemność. Proszę więc abyś W. Kr. Mość zabawiał się wedle upodobania, wcale nie zważając na mnie.