Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 132.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ściej było wspomnienie Zygmusia, który wydawał się jej przybranym dziecięciem, jej jakby własnem. Dlaczego nie myślała przybrać sobie swojej imienniczki Anny, siostry jego? czemu ona ją mniej daleko obchodziła? — nie wiedziała sama.
Zdala, za mgłami śnił się jej czasem tron Polski dla siostrzana. Dla niego byłaby się zrzekła chętnie praw swoich. Onby krew Jagiellońską znowu wprowadził tu na długie wieki.
We wtorek czternastego czerwca od rana biegano w zamku, przygotowując ów zapowiedziany wieczór u królewnej.
Cały fraucymer trefił włosy i przysposabiał stroje, służba była na nogach, Żalińska i Koniecki ochrypli oboje, a Anna siedziała w sypialni smutna, bo jej serce nic już sobie nie obiecywało w przyszłości.
Krajczyna musiała dla niej sama obmyślać ubiór i napróżno dopytywała o zdanie, królewna uśmiechała się obojętnie.
— Wszystko to jedno — odpowiadała przyjaciółce — jakkolwiek się ubiorę, nie będę ani młodszą, ani piękniejszą.
Nie troszcz się tak bardzo o mnie a pomóż raczej, abyśmy wstydu nie zrobili pamięci moich rodziców, imieniowi królewskiemu. Francuzi są do wspaniałości i rozrzutności nawykli, nasz