Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 135.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

tańcowano w salach jednych, w drugich biesiadowano i zabawiano się rozmową.
Nadedniem dopiero cofnął się król, uprowadzając z sobą Francuzów, i goście wszyscy rozjeżdżać się zaczęli.
Infantka panu Bogu podziękowała, odchodząc ostatnia do sypialnej komnaty.
— Łasiu moja — mówiła do przyjaciółki — powiedz mi? prawda? wszystko się nam powiodło? nie zabrakło nic? nie potrzebujemy się wstydzić? nieprawdaż?
— A! królowo moja — odparła krajczyna — żaden festyn się tak jak ten nie udał. Ludzie podobnego nie pamiętają.
Król nazajutrz w dziedzińcu pod oknami naszemi — dodała uśmiechając się — ma biegać do pierścienia. Niechże królowa moja nie zapomni wyjść na galeryę do loży, aby się jego zręczności przypatrywać i przyklasnąć, boć to on dla was czyni.
Anna poruszyła ramionami i odparła.
— Pocznijmy wieczorne modlitwy.



Piętnastego w istocie Henryk i inni Francuzi zapowiedzieli bieganie do pierścieni, ćwiczenie, w którym celowali. Uczyło ono celnego włada-