Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 161.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Rzadko się trafiało, ażeby król sam zwoływał panów senatorów na radę, najczęściej oni sami prosić musieli o posłuchanie i rozwiązanie spraw pilnych. Niewielu ich znajdowało się naówczas w Krakowie, i wszyscy we wtorek rano odebrawszy zaproszenie na zamek, mocno się temu zdziwili.
Łagodny i dobroduszny ks. biskup chełmski uradował się temu pomyślnemu symptomatowi.
— Dzięki Bogu — rzekł ubierając się, aby na zamek pośpieszyć. — Dobry znak, zaczyna się poczuwać do królewskich swych obowiązków, które zaniedbywał potroszę. Łaska Boża!
Spotykający się już w podwórcach zamkowych Zborowski wojewoda krakowski, Tęczyński, Pstrokoński, witali się pytaniami.
— Nie wiecie po co nas król wzywa?
Zwracano się szczególniej ku panu podkomorzemu, o którym wiedzieli wszyscy, iż miał króla zaufanie i łaskę.
Tęczyński nie wiedział o niczem.
— Widziałem króla wczoraj wieczór — odparł — był zmęczony i smutny, ale o żadnej tak pilnej sprawie nie wspominał.
— Znudziły go zabawy — przerwał szydersko nieco kasztelan czerski Pstrokoński — chce się rozerwać słuchając polskich mów, których rozumieć nie będzie.
— Ręczę wam — stanął w obronie Tęczyń-